STOP rosyjskim kłamstwom!
Pamięć i prawda historyczna to Polska Racja Stanu
Komunikat IPN-u jest ważny i potrzebny, by zareagować na rosyjskie kłamstwa. Jednak jest niewystarczający. Jestem przekonany, że historycy IPN-u wiedzą na czym polegało fałszowanie dokumentacji i jej wytwarzanie przez komunistów.
1. Powszechnie znany jest przypadek tzw. Czarnej Księgi reakcji polskiej – czyli współczesnej „Targowicy” – czyli spreparowanych przez komunistów dokumentów mających poświadczać rzekomą zdradę polskich przedwojennych polityków i ich współpracę z Niemcami w czasie II wojny światowej. Wydano go w ilości 3000 egzemplarzy w sytuacji braku papieru i innych możliwości wydawniczych. Ale zrobiono to po to, by zmanipulować obraz II wojny światowej. Wiele narracji o II wojnie światowej powstało na bazie tego fałszerstwa i dziś jeszcze jest akceptowane;
2. Znany jest też sposób tworzenia przez nich źródeł i narracji historycznej – Kobryńska, Natanson, Bobińska i inni preparowali i „tworzyli” źródła twierdząc, że ich brak jest wynikiem tego, że np. tzw. warstwy posiadające nie były zainteresowane opisem losu warstw „wykorzystywanych”, co nie świadczy, że takie dokumenty nie mogłyby powstać. I wychodząc z tej przesłanki takie „dokumenty” preparowano w odniesieniu do całej historii, a już najbardziej w odniesieniu do historii II wojny światowej. Komuniści chcieli bowiem udowodnić, że to oni najbardziej zasłużyli się w pokonaniu Niemców. Przecież jest sprawą oczywistą, że ci przyznający się do polskości, ze względów taktycznych, uczyli się od swoich sowieckich pryncypałów. Sprawa jest jasna – wybiórcze publikacje Rosji, to nic innego, jak tylko wypreparowane materiały, być może nawet część ich jest sfabrykowana. Ale polska strona dostępu do ich oryginałów mieć nie będzie. A tymczasem media mainstreamowe – nie znaczy, że z polskim właścicielem i reprezentujące polski interes – z wielkim bum bum informują o rosyjskiej akcji publikowania rzekomych dokumentów;
3. Inna sprawa to fakt posiadania przez stronę sowiecko/rosyjską szeregu niezwykle ważnych dokumentów odnoszących się do polskiej historii. O tym, że rzeczywiście w moskiewskich archiwach może być niezliczona autentycznych dokumentów świadczy chociażby sytuacja związana z działalności Komisji Historycznej KC PPR, która chciała napisać historię własną ruchu robotniczego. Pierwszym zadaniem komisji było ustalenie i ujawnienie materiału odnoszącego się do tego co komuniści – podający się za polskich komunistów – nazwali polskim ruchem narodowo – wyzwoleńczym i robotniczym. Udało się ustalić, że podstawowe materiały – w ilości ok. 40 000 dokumentów znajdują się w Instytucie Marksa Engelsa Lenina (tzw. IMEL) i jego filii w Rostokino. Uporządkowanych było ok. 15 000 dokumentów. Były to oryginały listów Dzierżyńskiego, Luksemburg, Tyszki, Warskiego, materiały zjazdów, konferencji, narad, bardzo dużo dokumentów z działalności „Proletariatu”, SDKPiL, PPS i powstania KPP. W Rostokino znajdowały się także materiały dotyczące polskiej sekcji Kominternu. Tych materiałów było ponad 1000 teczek. I tu rzec niezwykle ważna. Po ustaleniu miejsca złożenia tych teczek wystąpiono do tow. Kruczkowa, kierownika IMEL-u o udostępnienie 132 teczek z 1000 teczek polskiej sekcji Kominternu dla Wydziału Historii Partii KC PPR. A więc zaledwie o ok. 13 % z całości – co już wskazuje na oczywistą manipulację. Starano się pozyskać te teczki, które będą dotyczyć działalności KPP (głównie materiały o charakterze statystycznym: sprawozdania okręgów, sprawozdania wydziału zawodowego, interpelacje posłów na sejm RP i inne o charakterze organizacyjnym). Komuniści polscy w tajnym opracowaniu dotyczącym działalności Komisji Hi
storycznej KC PPR (AAN, KC PPR w Warszawie, sygn. mf. 2093/22) pokornie pisali: „Nie prosiliśmy o materiały dotyczące zjazdów, konferencji, sprawozdań KC, bo nierealnym byłoby żądanie wydania materiałów potrzebnych dla historii Kominternu …. jak też odnoszących się do UZ i BZ (części II RP nazywanej tak przez Swietów – przyp. J. Brynkus), bo będą potrzebne KC Ukrainy I Białorusi”. Sowieci częściowo się zgodzili. Utworzono wspólną komisję IMEL-u i przedstawicieli Wydziału Historii Partii KC PPR. Komisja „doszła do wniosku” (co w praktyce oznacza, że Sowieci zgodzili się łaskawie) i przekazała polskim komunistom 105 teczek i częściowo materiał z 15 teczek. „Obecnie sprawa została przekazana do zatwierdzenia KC WKP (b) i w najbliższych dniach ma być rozstrzygnięta”. Część pozostałego materiału miała być też kopiowana za środków KC PPR i miała ją wykonać grupa historyków pod kierunkiem Natansona. Nigdy jednak do tego nie doszło. Ale ta sytuacja pokazuje, że polska historia II wojny światowej, a także czasów innych – zwłaszcza po 1945 roku – znana powszechnie jest historią sfabrykowaną. I nie może dziwić entuzjazm – chyłkiem ukrywany przez tzw. polskojęzyczne media, że Rosjanie ujawniają częściowo dokumenty – być może całkowicie sfabrykowane, które trochę zmieniają wizerunek tego jak wojska sowieckie traktowały społeczeństwo przy wypędzaniu Niemców.
4. Niestety IPN słabo reaguje na fałszowanie polskiej historii. Dowodzi tego nie tylko reakcja na obecną akcję Rosjan (https://ipn.gov.pl/pl/dla-mediow/komunikaty/86766,Informacja-IPN-o-dokumentach-opublikowanych-przez-Ministerstwo-Obrony-Narodowej-.html), ale też i w innych przypadkach. Podobnie jak słabość wykazują inne polskie instytucje odpowiadające za naukę i szkolnictwo (wyższe oraz średnie i podstawowe). Przykładem jest nieprzebijająca się do opinii publicznej krytyka wątpliwych merytorycznie i warsztatowo publikacji Barbary Engelking. W obu przypadkach IPN po wydaniu słabego merytorycznie oświadczenia uznaje, że zrobił swoje, a tak nie jest.
5. W przypadku publikacji i wypowiedzi Barbary Engelking IPN nie reaguje na to, że jej wątpliwe badania są obficie finansowane przez polskie instytucje naukowe. Przed kilku laty w „The Times of Israel” ukazał się artykuł Arona Hellera, omawiający książkę Barbary Engelking z Centrum Badań nad Zagładą Żydów Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk, „Jest taki piękny słoneczny dzień” oraz wystąpienie tej autorki w Instytucie Yad Vashem.
Zdaniem autora artykułu „polska historyk przedstawiła materiał dowodowy dotyczący częstych wśród polskiej ludności wiejskiej przypadków zabijania Żydów uciekających przed nazistami podczas drugiej wojny światowej”.
W artykule tym, ale także w wypowiedziach Barbary Engelking roi się od uproszczeń i fałszywych zarzutów o współudziale Polaków w Holokauście. Cytowana jest jej wypowiedź, w której stwierdzić miała, że „Polscy chłopi mordowali Żydów na ochotnika”.
Barbara Engelking nie jest i nigdy nie była historykiem. Odmienność warsztatu historyka i psychologa czy socjologa jest oczywista, zaś traktowanie prac z zakresu psychologii czy socjologii jako źródłowo udokumentowanych opracowań historycznych prowadziłoby do bałaganu, porównywalnego np. z tym, który spowodowało przed laty narzucenie historiografii marksistowskiej interpretacji dziejów.
W swej chęci „zabłyśnięcia” kontrowersyjnymi tezami, B. Engelking głosi liczne bzdury, jak np. ta, że „Sprawiedliwi działali nie tylko wbrew niemieckiemu prawu, ale również wbrew swym sąsiadom, wbrew panującej atmosferze, wbrew zdroworozsądkowemu antysemityzmowi”. Tu właśnie m.in. widać różnicę między warsztatem socjologa, który analizuje zjawisko czy postawę wyalienowaną często z otoczki, a historyka, który bada i weryfikuje całość okoliczności. Dla historyka oczywistym jest, że w uratowaniu każdego pojedynczego Żyda najczęściej brał udział cały łańcuszek owych sprawiedliwych, a nierzadko całe rodziny, z których jedynie pojedyncze osoby doczekały się oficjalnej nagrody w postaci formalnego miana „Sprawiedliwych” i stosownego medalu. Tymczasem B. Engelking jednostkowy przypadek negatywnej postawy wobec Żydów nie tylko uznaje z założenia za prawdziwy i udowodniony, ale przykłady postaw pozytywnych odrzuca i marginalizuje.
6. Te przykłady (reakcja na rosyjskie ujawnianie – nie wiadomo czy prawdziwych, a na pewno spreparowanych i wybiórczo dobranych dokumentów dotyczących II wojny światowej i publikacje Barbary Engelking – które są parametryzowane i wykorzystywane do oceny jej dokonań – przecież za coś dostała tę habilitację, ale także do oceny instytucji, w której pracuje) pokazują, że IPN nie wypełnia nałożonych na niego przez ustawę obowiązków dbałości o rzetelność badań i publikacji dotyczących tego fragmentu dziejów, który mu ustawa przypisuje. Coś trzeba z tym zrobić.
Fot. Twitter/Portal Międzymorza
Autor: dr hab. Józef Brynkus
Poseł na Sejm RP VIII kadencji, profesor w Katedrze Edukacji Historycznej UP Kraków. Autor ponad 90. artykułów naukowych w różnych językach. Członek sejmowych komisji: KENiM oraz KOŚZNiL. Członek Polskiego Towarzystwa Historycznego i Polsko-Czeskiego Towarzystwa Naukowego.
Obowiązkiem patriotycznym każdego komu bliska sercu jest wolna i niepodległa Ojczyzna jest obrona jej dobrego imienia! Wolność nie jest nam dana raz na zawsze. Honoru Polski, oraz prawdy historycznej trzeba bronić tak samo jak niepodległości!