Dominik Wójcicki
Od wczoraj w internecie trwa szaleństwo, że oto PiS wprowadza gender, aborcję i elgiebete, bo przewodniczącą sejmowej Komisja Polityki Społecznej i Rodziny została posłanka lewicy, a dokładniej lewaczka. Po prostu koniec świata. Gdy jednak ktoś mówi o końcu świata, to należy go poprosić, by się nie wygłupiał. I to jest dokładnie rada do przerażonych od wczoraj wyborców PiS – przestańcie się wygłupiać.
O ile wariatom z Konfederacji powtarzającym niedorzeczności o zdradzie się nie dziwię, bo oni działają dokładnie tak jak wariaci (mam tylko nadzieję, że gdy zostali dopuszczeni do mediów i sejmu, to raz dwa zostaną rozpoznani), o tyle rozsądnym wyborcom prawicy zalecam, by nie dali się nakręcać zawodowym prowokatorom, którzy ani jednej sprawy w polityce nie załatwili, bo niczego nie umieją prócz zajmowania najsłuszniejszych pozycji.
Zanim jednak o komisji, to jeszcze słowo o Konfederacji. Wczoraj w TVP Info posłuchałem Brauna, który wykrył spisek, że do Polski przyjechała delegacja z Izraela i to akurat wtedy, gdy – uwaga, uwaga tu nic nie jest przypadkowe – jeden rząd już nie działa, a drugi jeszcze nie działa, więc niechybnie delegacja ta wykorzysta bezkrólewie i przejmie polskie grunty orne. Swoje wywody skończył Braun pytaniem, czy ktoś może temu zaprzeczyć, czy ktoś może go uspokoić? Tak proszę Państwa zachowują się wariaci.
Zdaję sobie sprawę, że na agendzie spraw ważnych znajdą się teraz rozmaite demaskacje „pokazujące”, jak PiS „zdradził” – jest to elementarz polityki polegający na odcięciu wyborców od partii, choć wymagający po drugiej stronie naprawdę mało rozgarniętych odbiorców. Nie wolno być mało rozgarniętym.
Nie ma w fakcie, że oto szefową sejmowej komisji ds. rodziny została posłanka lewicy niczego nadzwyczajnego i groźnego, bo ta funkcja wiąże się jedynie z prowadzeniem prac tejże komisji, a komisja jako taka żadnego prawa nie stanowi. Co więcej w tej konkretnej komisji na 33 osoby PiS ma 17, plus jest jeszcze zasiada tam Braun. Skoro posiada PiS większość, to nie ma możliwości, by z komisji wychodziły propozycje prac wspierających elgiebete. Nawet jednak gdyby takie propozycje zaczęły wychodzić (bo może PiS uznać, że opłaca mu się taktycznie pokazać, o jakim to świecie hard – porno marzy lewica), to i tak nie będzie w tym nic strasznego, bo to nie komisja głosuje nad ustawami, a Sejm. Może by się tej podstawowej rzeczy przerażeni nauczyli, wtedy będą mogli spać spokojniej.
Jestem gotów zaakceptować, że w ocenie AntyPiS-u od wtorku najważniejszym organem w państwie jest Senat, a najważniejszym politykiem w Polsce marszałek senatu, ale wczorajsze odkrycie niektórych osób z prawicy, że najważniejszym organem jest Komisja Polityki Społecznej i Rodziny, a najważniejszą funkcją w kraju bycie przewodniczącym tej komisji, to już wyższy poziom zwariowania. No ale takich czasów dożyliśmy.
Przy okazji komisji, o której do wczoraj nie słyszało 99,99% ludzi pojawia się jeden rzeczywiście ważny temat, mianowicie kwestia podejścia PiS do aborcji. Zatem kilka uwag o tym problemie.
Zakazu aborcji w Polsce nie ma nie dlatego, że nie chce tego PiS, tylko dlatego, że nie ma na to społecznej zgody. Gdyby taka zgoda była, to PiS byłby pierwszą partią, która by ten zakaz wprowadziła. Z koniunkturalnych powodów.
Podpisuję wszystkie społeczne projekty ustaw zakazujących/ograniczających aborcję, więc ruchy pro-life przynajmniej w takiej formie wspieram. Jednocześnie jednak doskonale rozumiem, że jestem w mniejszości i nawet ludzie wychodzący z tej samej mszy w kościele nie zawsze się ze mną zgadzają.
Ogromna większość społeczeństwa ceni sobie aktualne prawo, bo się ono ładnie nazywa kompromisem aborcyjnym, więc daje święty spokój. Z jednej strony oczywiście zakazuje aborcji i miło o sobie myśleć, że jest się za życiem, a z drugiej strony ten kompromis pozwala na drobne wyjątki, więc z drugiej strony miło jest myśleć, że w razie czego ma się wybór. Takie jest myślenie przeważającej części Polaków. Nie oceniam, choć swój pogląd mam i każdy zapewne wie jaki to pogląd. Piszę po prostu jak myślenie ogółu wygląda.
Jeśli ruchy pro – life doprowadzą do sytuacji, że zmieni się stosunek społeczeństwa do aborcji, to jej zakaz zostanie wprowadzony błyskawicznie. Nie trzeba będzie polityków PiS przesadnie do tego mobilizować.
Niestety trzy lata temu przy okazji marszu parasolek zobaczyliśmy, że walkę o ulicę ruchy pro – life kompletnie przegrały. W tych lewackich spędach parasolek uczestniczyły nie tylko feministki, ale też mnóstwo normalnych kobiet, które nigdy wcześniej zapewne polityką się nie interesowały i ten jeden jedyny raz wyszły na ulicę zaprotestować przeciwko zaostrzeniu ustawy aborcyjnej. Na ulice oglądaczki seriali wyprowadziła kanapowa partia Zandberga, a nie kanapowa partia Korwina – Mikke, Bosaka, czy Brauna. Taka jest różnica w docieraniu do tak zwanych zwykłych ludzi.
Zwrócę się więc jeszcze raz do normalnych i od wczoraj przerażonych ludzi, dialog z szaleńcami z Konfederacji uważam za stratę czasu – dlaczego myślicie Państwo że PiS, jako partia polityczna ma zlekceważyć nastroje społeczne i dla jednej (choćby nawet bardzo ważnej) sprawy zaryzykować przegraną w stu innych także ważnych sprawach? To byłoby roztropne?
Naprawdę ktoś uważający się za normalnego sądzi, że więcej korzyści wyniknie z tego, że PiS mając większość zakaże jutro całkowicie aborcji, czym tak wkurzy kilkaset tysięcy osób, że w nagrodę przegra kolejne wybory. Po czym władzę weźmie AntyPiS i nie dość, że w pięć minut odkręci pisowski zakaz aborcji, to jeszcze dołoży masturbację czterolatków w przedszkolu zgodnie ze wskazaniami WHO. Serio to będzie lepsze rozwiązanie? Państwo, którzy tak myślicie jesteście naprawdę zwariowani. Po raz pierwszy w Polsce rządzi partia prawicowa i niechby załatwiła siedem spraw na dziesięć, to i tak jest lepsza od partii, która będzie miała moralną rację w każdej jednej sprawie, tylko nigdy żadnej z nich nie załatwi. Ale co się moralnie ponadyma, to się ponadyma.
Dlatego jeszcze raz apeluję – rozsądna prawico, ochłoń.
Co do PiS-u zaś, to także powinien mieć świadomość, że ludzie się zachowują jak się zachowują i łaska partii na wyborców koniu jeździ, więc trzeba elektorat symbolicznie dopieszczać nawet jeśli obiektywnie zachowuje się on niepoważnie.
Źródło i autor: Dominik Wójcicki